Prof. Tomasz Rymarczyk: Całe życie realizuję swoją wizję rozwoju

Prof. Tomasz Rymarczyk: Całe życie realizuję swoją wizję rozwoju

Dr hab. Tomasz Rymarczyk, prof. Lubelskiej Akademii WSEI po raz kolejny trafił na międzynarodową listę najczęściej cytowanych naukowców na świecie. Jego dorobek naukowy jest imponujący, a jego praca przyczyniła się do zmiany statusu naszej Uczelni w Akademię. Udziela się jako ekspert w szerokim zakresie, realizuje szereg projektów badawczych, a niedawno został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Opowiedział nam o swoich dokonaniach i ciężkiej pracy, która stała się jego wielką pasją.

Znalazł się Pan na prestiżowej liście najczęściej cytowanych naukowców na świecie w rankingu World’s Top 2% Scientists 2024. Co warto podkreślić, jest Pan na tej liście już po raz piąty. Jakie to uczucie należeć do tak nielicznego i zacnego grona 2 procent naukowców z całego świata, a co więcej, być jedyną osobą reprezentującą uczelnię niepubliczną w Lublinie? 

- To jest efekt pewnej pracy, którą się wykonuje i pewnej idei, którą się realizuje. Wiele lat temu będąc jeszcze studentem chciałem zostać pracownikiem naukowym oraz pracować w firmie informatycznej i przez szereg lat starałem się te cele zrealizować. Najpierw związałem się z branżą IT, a następnie zacząłem robić karierę naukową. Robiąc doktorat postanowiłem, że połączę swoją działalność informatyczną z działalnością naukową i zacząłem realizować projekty badawcze. Organizowałem zespoły, które realizowały moje pomysły związane z szeroko rozumianą informatyką, czyli także projekty interdyscyplinarne, które znajdują zastosowania informatyki w różnych dyscyplinach czy dziedzinach. Efektem tego było powstanie różnego rodzaju rozwiązań badawczych, prototypów i systemów. Przy zrealizowaniu tych projektów przygotowywałem razem z moim zespołem szereg publikacji do renomowanych czasopism. To poskutkowało cytowaniem tych artykułów przez innych naukowców i w konsekwencji znalezieniem się w tym prestiżowym zestawieniu Top 2%.

Oczywiście odczuwam z tego powodu satysfakcję, ponieważ człowiek lubi być doceniany. To satysfakcja z ciężkiej pracy, ale i realizacji mojej pasji, bo jak zawsze podkreślam, przez całe życie realizuję swoją wizję rozwoju i dlatego nie traktuję tego tylko jako pracę. Wstaję rano każdego dnia i nie mogę się doczekać, kiedy będę mógł realizować kolejne pasjonując cele, które sobie wciąż stawiam.

W 2022 roku jako jedna z nielicznych prywatnych uczelni w Polsce Lubelska Akademia WSEI otrzymała w dyscyplinie „Informatyka techniczna i telekomunikacja” kategorię „A”, a w dyscyplinie “Ekonomia i Finanse” kat. B+. To pozwoliło na zmianę statusu na Akademię, a także umożliwiło założenie i prowadzenia Szkoły Doktorskiej oraz nadawania stopni naukowych doktora i doktora habilitowanego. Brał Pan w tym wszystkim czynny udział m.in. organizując Instytut Informatyki i Innowacyjnych Technologii oraz prowadząc w nim szereg prac badawczych. Czuje się Pan ojcem tego sukcesu?

- Lubię wyzwania i lubię wykonywać rzeczy, które wydają się niemożliwe do zrealizowania. To moje motto życiowe. Jeśli jeszcze ktoś mówi, że nie da się czegoś zrobić, to tym bardziej mnie to mobilizuje. W związku z tym podjąłem się tego wyzwania. Osobiście uważam, że to moje największe osiągnięcie naukowe, ponieważ startowałem z poziomu zerowego, a ja i moi współpracownicy osiągnęliśmy kategorię „A” z Informatyki technicznej i telekomunikacji. To jest najwyższa kategoria w Polsce, wyższej kategorii nie mają ani uczelnie państwowe ani Instytuty PAN.

A czy czuję się ojcem sukcesu? W pewnym sensie tak. Dlatego, że dostałem od władz Lubelskiej Akademii WSEI zadanie powołania Instytutu Informatyki i Innowacyjnych Technologii. Zostałem dyrektorem tegoż Instytutu i moim zadaniem było zorganizowanie kadry naukowej, prac badawczych oraz przygotowanie odpowiednich publikacji na najwyższym poziomie, żeby osiągnąć określoną kategorię. Oczywiście udało się to nam zrealizować nie tylko w Informatyce, ale i na innym kierunku. W związku z tym dało to możliwość uzyskania przez Uczelnię statusu Akademii, statusu, który wprowadził Uczelnię na listę uczelni akademickich, co jest naprawdę dużym osiągnięciem. Dodatkowo, mogliśmy otworzyć Szkołę Doktorską, którą też prowadzę, gdzie jest możliwość promowania naszych pracowników jeśli chodzi o stopnie doktora czy doktora habilitowanego.

Jak już Pan wspominał, jest Pan dyrektorem Instytutu Informatyki i Innowacyjnych Technologii oraz dyrektorem Szkoły Doktorskiej Lubelskiej Akademii WSEI, a także dyrektorem Centrum Badawczo-Rozwojowego Netrix S.A. Można więc powiedzieć, że łączy Pan w swojej pracy naukę z biznesem. Ale one nie zawsze idą w parze. Co więc trzeba zrobić, żeby ta nauka i biznes dobrze ze sobą współpracowały?

- To jest ciekawe pytanie. Dlaczego ta współpraca tak słabo się udaje w Polsce? Wydaje mi się, że z dwóch powodów. Oczywiście też z przyczyn historycznych, gdzie ta nauka była w pewien sposób odseparowana od biznesu. Tak naprawdę po roku 1989 nie było aż takiego przemysłu i zapotrzebowania biznesowego na potrzeby rozwiązań naukowych. Ale to także w dużej mierze wynika z braku zrozumienia między tymi dwoma środowiskami. Osoby realizujące badania naukowe, pracujące na uczelni mają inne cele do osiągnięcia niż pracownicy czy firmy, które prowadzą działalność biznesową. Dla przedsiębiorstw najważniejsze jest wypracowanie zysku, utrzymanie się na rynku i rozwój swojej działalności gospodarczej. Firmy chcą wprowadzać nowe produkty na rynek i je sprzedawać. Z kolei główne cele naukowców określa przede wszystkim ustawa o szkolnictwie wyższym, gdzie liczą się przede wszystkim publikacje i określone punktacje związane z parametryzacją. Owszem, są też punkty za prowadzenie projektów czy współpracę z biznesem, ale one nie są kluczowe. Dlatego tak naprawdę głównym celem naukowców z praktycznego punktu widzenia jest publikowanie swoich badań, a głównym celem biznesowym jest stworzenie produktów i ich sprzedaż.

Tutaj mamy dużą rozbieżność, realizując swoje cele staram się łączyć te dwa światy - świat naukowy, akademicki ze światem biznesowym, przez to wydaje mi się, że rozumiem potrzeby jednego i drugiego środowiska. W rezultacie, tak starałem się zorganizować Centrum Badawczo-Rozwojowe, które przygotowuje prototypy i wprowadza je na rynek, aby współpracować ze środowiskiem naukowym, dlatego też pozwoliłem publikować pracownikom akademickim wyniki prac prowadzonych w przedsiębiorstwie. Pracownicy zaczęli realizować badania z większym zaangażowaniem realizując przez to też swoje cele naukowe w kooperacji z biznesem, natomiast na uczelni wykonywali głównie działalność dydaktyczną. To było kluczem do sukcesu – każdy realizował swoje cele, cel publikacyjno-naukowy, cel biznesowy, ale też cel projektowy. Miał on pozytywny efekt, bo realizując projekty firmy dostały dofinansowania z funduszy unijnych i z różnych programów badawczych, a pracownicy uczelni mogli zaliczyć swoją pracę do dorobku naukowego.

Zrealizował Pan ponad 300 projektów i wdrożeń systemów złożonych w zakresie ICT. Jest Pan ekspertem Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Horizon Europa, PARP, RPO, Ministerstwa Edukacji Narodowej, członkiem zespołu ds. Krajowej Inteligentnej Specjalizacji przy Ministerstwie Rozwoju. Który z tych projektów lub zadań uznałby Pan za najważniejszy?

- Uczestniczę w tak szerokiej działalności eksperckiej, bo wychodzę z założenia, że aby coś dobrze poznać, trzeba w tym brać udział. I tak np. kiedy byliśmy już w Unii Europejskiej i powstawała perspektywa określenia innowacyjnych dróg rozwoju dla Polski, uznałem, że też chciałbym w tym uczestniczyć, żeby ocenić, w jakim kierunku Polska ma się rozwijać. W związku z tym zostałem członkiem grupy eksperckiej przy Ministerstwie Rozwoju i Technologii związanej z Krajową Inteligentną Specjalizacją, gdzie wybrałem specjalizację Automatyzacja i Robotyka.

Jeśli chodzi już o same osiągnięcia projektowe, to za największe uważam realizację międzynarodowego projektu w ramach Horizon 2020. To był projekt konsorcjalny. Na konferencji w Brazylii spotkałem się ze środowiskiem naukowym i tam powstała idea, żeby opracować nową technologię. Założyliśmy konsorcjum, w skład którego weszło 12 uczelni – 2 spoza Europy i 10 europejskich oraz 15 firm rozpoznawalnych na rynku, takich jak Shell, Siemens, czy Netrix, które realizowałyby aspekty technologiczne.

Czemu uważam to za duże osiągnięcie? Ponieważ pozwoliło mi to rozwinąć kompetencje w zakresie prowadzenia projektów międzynarodowych. Co ciekawe, ten projekt przygotowywaliśmy poprzez zdalne kontakty, jak i bezpośrednie spotkania i pracę zespołową. Dosyć sporym wyzwaniem była logistyka prac projektowych. Spotykaliśmy się na większych lotniskach np. we Frankfurcie czy w Monachium, gdzie wynajmowaliśmy sale konferencyjne pracując tam cały dzień nad wnioskiem w grupach projektowych, a następnie wracaliśmy do swoich krajów i kontynuowaliśmy pracę zdalnie, obrabiając wstępnie przygotowane koncepcje. W ramach projektu stworzyliśmy 4 demonstratory technologiczne, czyli rozwiązania, które miały swoje zastosowanie w przemyśle.

To połączenie biznesu z nauką było kluczowe. Przy realizacji danej technologii brali udział przedsiębiorcy i uczelnie z różnych krajów. Przykładowo, do przygotowaniu procesu krystalizacji zostali przyporządkowani partnerzy biznesowi z Polski i Szwajcarii oraz uczelnie z Finlandii i Wielkiej Brytanii. Każda jednostka miała przydzielone określone zadania z zakresu urządzeń pomiarowych, algorytmów, procesów chemicznych i technologicznych.

W ramach tego projektu organizowane były różne wydarzenia, konferencje i warsztaty, gdzie członkowie konsorcjum spotykali się raz czy dwa razy w roku przedstawiając wyniki prowadzonych prac badawczych i technologicznych. Dodatkowo, w projekcie brało udział kilkunastu doktorantów, którzy podróżowali przez kilka lat między poszczególnymi jednostkami i uczestniczyli w pracach badawczych poszczególnych podmiotów.

Dodatkowym efektem projektu była współpraca z doktorantami, gdzie m.in. byłem też promotorem przemysłowym, pomocniczym doktoranta z Wielkiej Brytanii na Uniwersytecie w Bath. Podczas tworzenia demonstratorów przygotowywaliśmy w tej międzynarodowej grupie wspólne publikacje, co także miało pewien wpływ na cytowalność i znalezienie się mojej osoby na wspomnianej już liście Top 2%.

W Lubelskiej Akademii WSEI prowadzi Pan m.in. zajęcia dydaktyczne z zakresu projektów informatycznych, inżynierii oprogramowania, systemów ERP oraz sztucznej inteligencji. Ta ostatnia wzbudza liczne kontrowersje. Czy w Pana mniemaniu sztuczna inteligencja to dla nas bardziej szansa czy może raczej zagrożenie?

- Zajmując się działalnością naukową przez szereg lat używałem różnych metod, które nazywałem algorytmami inteligencji obliczeniowej, unikałem wtedy  sformułowania „sztuczna inteligencja”. Uważałem, że ona nie istnieje, więc używałem słownictwa bardziej związanego z algorytmami. Na początku były to metody statystyczne, czy sztuczne sieci neuronowe teraz powszechnie znane jako metody uczenia maszynowego, głębokiego uczenia i sztuczną inteligencję.

Powiedziałbym, że sztuczna inteligencja to dla nas i szansa i zagrożenie. Jest ona rozwijana  od kilkudziesięciu lat, ale dopiero ostatnio nastąpił duży przełom. Nastąpiło to właściwie w latach 2012-2015 poprzez rozwój głębokich sieci neuronowych do rozpoznawania obrazów. Mogliśmy nagle analizować efektywniej obrazy. Wizja komputerowa dzisiaj to już standard. Możemy tego doświadczyć choćby wjeżdżając na parking galerii Plaza. Nie pobieramy już biletów, robione jest zdjęcie tablicy rejestracyjnej i na tej podstawie rozpoznawany jest pojazd.

Kolejnym przełomem w rozwoju sztucznej inteligencji było opracowanie tzw. Transformerów (rok 2017), czyli specjalnych sieci do przetwarzania języka naturalnego, które pozwoliły rozwinąć takie narzędzia jak ChatGPT.

Warto dodać, że w ostatnim czasie przyznano dwie nagrody Nobla ze sztucznej inteligencji, co pokazuje istotę i znaczenie tego, co teraz dzieje się w tym zakresie.

Nie wszyscy wierzą, że sztuczna inteligencja będzie mądrzejsza od nas ludzi, ale muszę stwierdzić, że już jest, przynajmniej w niektórych aspektach. Rozwiązuje zadania matematyczne lepiej niż finaliści konkursów matematycznych, a zadania fizyczne lepiej niż doktoranci. Ten proces ciągle postępuje i wcale nie hamuje. Konstruujemy coraz lepsze komputery, karty graficzne, procesory, zwiększane są moce obliczeniowe. Stworzyliśmy algorytmy, które zasililiśmy całą wiedzą, jaką mamy - internetem, książkami, artykułami i które umożliwiają nam analizę tej ogromnej ilości danych. Te modele algorytmiczne potrafią kojarzyć, poukładać tę wiedzę poprzez określone parametry wartości liczbowych, możemy z nimi konwersować, mogą nam pisać prace naukowe, czy rozwiązywać szereg problemów. I to jest przełomowe.

Niedawno firma Open AI pokazała rozwiązanie, które umożliwia komunikowanie się głosowo z tzw. lektorem. Nie da się rozpoznać, że to program, a nie człowiek, bo ma emocje i może mówić różnym tonem. Dzisiaj jest to rozwiązanie, które de facto może zastąpić komunikację z człowiekiem.

Jeśli chodzi o zagrożenia związane ze sztuczną inteligencją, to wskazałbym na tzw. deep fake’i. Już rok temu można było wygenerować nieprawdziwe zdjęcia np. z politykami czy osobami znanymi. Dziś można wygenerować nawet fikcyjne filmy i wypowiedzi. Tak naprawdę obecnie tylko fachowcy odróżniają, czy taki obraz, film, czy wypowiedź są wygenerowane przez algorytmy. Myślę, że to kwestia miesięcy, może roku, że te „produkcje” będą nie do odróżnienia przez człowieka. I to jest ogromne zagrożenie, bo jeżeli ktoś do nas zadzwoni - telemarketerzy czy osoba z banku albo z rodziny, to nie będziemy mogli rozróżnić czy to oszust czy faktycznie osoba wiarygodna.

Podczas niedawnej Inauguracji Roku Akademickiego 2024/2025 Lubelskiej Akademii WSEI został Pan uhonorowany Brązowym Krzyżem Zasługi – odznaczeniem nadawanym przez Prezydenta RP. Jak Pan to odbiera i jakie to ma dla Pana znaczenie?

- To wyróżnienie traktuję jako podsumowanie działalności, którą prowadzę od wielu lat i to bardziej w aspektach związanych z naukowością, promowania wiedzy, udzielania się w działalności publicznej czy prospołecznej. Uznaję to jako docenienie przez odpowiednie organy Państwa mojego życia, mojej aktywności i realizacji mojej pasji.

Rozmawiała: Sylwia Szewc-Koryszko

Udostępnij:

Skip to content